piątek, 5 stycznia 2024

Tak w latach 80 pisano w tygodniu Konkrety.

 Konkrety Ilustrowany Tygodnik Zagłębia Miedziowego, to tygodnik regionalny, który przez ponad trzy dekady wydawany był we Wrocławiu. Jego historia sięga roku 1972, kiedy to zaczął relacjonować życie i przemiany społeczne regionu byłego województwa legnickiego i Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedziowego. Tygodnik był organem prasowym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej do 1991 roku, a następnie stał się niezależnym medium lokalnym, reprezentującym interesy mieszkańców i przedsiębiorców z tego obszaru.
Konkrety były nie tylko źródłem informacji, ale także aktywnym uczestnikiem życia miasta i regionu. Obejmowały patronat nad organizowanymi imprezami kulturalnymi i sportowymi, a także organizowały plebiscyty, takie jak Sportowiec i Trener Roku Zagłębia Miedziowego, który odbywał się nieprzerwanie od 1973 roku. Tygodnik był także miejscem publikacji wielu znanych i cenionych dziennikarzy, publicystów i pisarzy, takich jak Ryszard Pollak, Czesław Pańczuk, Janusz Kaczmarek czy Andrzej Karmasz.
Niestety, w grudniu 2006 roku, tygodnik konkrety został zamknięty przez nowego wydawcę, niemiecką grupę Passauer Neue Presse, która przejęła Robotniczą Spółdzielnię Wydawniczą „Prasa-Książka-Ruch”. Decyzja ta spotkała się z głośnym sprzeciwem społeczności lokalnej, która czuła się pozbawiona swojego głosu i tożsamości. W 2007 roku, część byłych pracowników tygodnika konkrety założyła nowy tygodnik regionalny pod nazwą Konkrety Polskie, który nawiązywał formą, treścią i nazwą do dawnego czasopisma. Jednak i ten tygodnik nie przetrwał długo i zakończył swoją działalność w 2014 roku.
Konkrety to tygodnik, który żył z regionem i dla regionu. Jego historia jest świadectwem zmian, jakie zachodziły w Polsce i na Dolnym Śląsku w ostatnich pięćdziesięciu latach. Jego zasługi i wartość są niezapomniane przez wielu czytelników i sympatyków, którzy do dziś pamiętają i cenią ten tygodnik.

czwartek, 4 stycznia 2024

Jak Łukowianie osiedlili się w gminie Chocianów.

Jak łukowianie opuścili Kresy i osiedlili się na Dolnym Śląsku. 
W 1945 roku, po zakończeniu II wojny światowej, wielu mieszkańców Łukowa, miasta na Kresach Wschodnich, stanęło przed trudnym wyborem: zostać pod sowieckim panowaniem lub wyjechać na zachód. Wielu z nich było żołnierzami Armii Krajowej, którzy po powstaniu warszawskim trafili do niewoli i byli wywożeni na Syberię. Nie chcąc żyć w komunistycznym reżimie, zdecydowali się na opuszczenie rodzinnych stron i szukanie nowego domu na tzw. Ziemiach Odzyskanych.

 Droga do nowego życia

Według relacji świadków, z Łukowa i okolic wyjechało około 8 lub 9 pełnych i 5 częściowych transportów kolejowych, które zabierały ludzi wraz z ich dobytkiem. Większość transportów odjeżdżała ze stacji kolejowej Chodorów, położonej około 20 km od Łukowa. Tylko nieliczni łukowianie wyjechali ze stacji Kochawina, znajdującej się na terenie miasta.

Transporty kierowały się na Dolny Śląsk, gdzie miały być rozlokowane w różnych miejscowościach. Niektóre z nich były już wcześniej ustalone przez władze, inne były wybierane spontanicznie przez osadników. Dwie największe grupy łukowian trafiły do Lubina i Chocianowa, gdzie otrzymali domy i gospodarstwa po wysiedlonych Niemcach. W okolicach tych miast osiedliło się także wiele rodzin z Łukowa w takich wsiach jak Brunów, Szklary Dolne, Pogorzeliska, Górzyca czy Parchów.
Inna duża grupa łukowian dotarła do wsi Stary Dwór, Wały Śląskie i Jodłowice, położonych w powiecie jaworskim. Tam również zajęli opuszczone przez Niemców domy i zagospodarowali się na nowym terenie. Kolejne transporty rozproszyły się po innych miejscowościach Dolnego Śląska, takich jak Lipnica, Słup, Jenkowice, Zabłoto, Mieczków, Osiek, Wichrów, Kulin, Domaszków, Grodzianów, Lasowice, Kostomłoty, Lubiąż, Środa Śląska, Malczyce, Żarów, Rzeczyca, Świdnica, Łażany, Kruków, Kamienna Góra, Zgorzelec i wiele innych. Jeden z transportów skierował się na Pomorze Zachodnie, gdzie łukowianie osiedlili się w okolicach Nowogardu, Goleniowa oraz w miejscowościach Wyszomierz, Godowo, Maszewo, Olchowo, Długołęka i Wojtaszyce.

Pamięć o Kresach i walce o wolność

Łukowianie, którzy osiedlili się na Dolnym Śląsku, nie zapomnieli o swoich korzeniach i tradycjach. Zachowali swoją mowę, obyczaje i kulturę. Niektórzy z nich utrzymywali kontakty z rodzinami i znajomymi, którzy pozostali na Kresach lub wyjechali do innych krajów. Wspólnie organizowali spotkania, uroczystości i pielgrzymki, aby pielęgnować pamięć o swojej małej ojczyźnie.

Wśród osadników z Łukowa byli także byli partyzanci, którzy walczyli o niepodległość Polski w szeregach Armii Krajowej. Niektórzy z nich byli uczestnikami powstania warszawskiego, inni należeli do oddziałów leśnych, które prowadziły działania zbrojne na Kresach. Po wojnie musieli ukrywać swoją przeszłość przed komunistycznymi władzami, które prześladowały i represjonowały żołnierzy podziemia niepodległościowego.
Jednym z takich partyzantów był Aleksander Dąbal, ps. "Dubik", który walczył w 48. pułku piechoty Armii Krajowej. Po upadku powstania warszawskiego dostał się do niewoli niemieckiej, skąd uciekł i dotarł do Łukowa. Tam dołączył do oddziału "Bazy Topór", który działał na terenie powiatu łukowskiego. Po wojnie wyjechał na Dolny Śląsk i osiedlił się w miejscowości Łażany, w gminie Żarów. Tam pracował jako rolnik i aktywnie uczestniczył w życiu społecznym. Zmarł w 2005 roku w wieku 86 lat.

Innym byłym partyzantem z 48. pułku piechoty był Jan Jasiński, ps. "Janak", który również brał udział w powstaniu warszawskim i po jego upadku trafił do obozu jenieckiego. Po uwolnieniu przez Armię Czerwoną wrócił do Łukowa i wstąpił do oddziału "Bazy Topór". Po wojnie wyjechał na Dolny Śląsk i osiedlił się w Łażanach, gdzie pracował jako kierowca i mechanik. Zmarł w 1998 roku w wieku 79 lat.

Trzecim byłym partyzantem z 48. pułku piechoty był Józef Ożga, ps. "Picio", który również walczył w powstaniu warszawskim i dostał się do niewoli niemieckiej. Po ucieczce z obozu jenieckiego dotarł do Łukowa i przyłączył się do oddziału "Bazy Topór". Po wojnie wyjechał na Dolny Śląsk i osiedlił się w Łażanach, gdzie pracował jako rolnik i działacz społeczny. Zmarł w 2004 roku w wieku 83 lat.

W Brunowie, w gminie Chocianów, zamieszkał Franciszek Sudoł, ps. "Lufa", który był również partyzantem z 48. pułku piechoty i uczestnikiem powstania warszawskiego. Po upadku powstania trafił do obozu jenieckiego, skąd uciekł i dotarł do Łukowa. Tam walczył w oddziale "Bazy Topór" do końca wojny. Po wojnie wyjechał na Dolny Śląsk i osiedlił się w Brunowie, gdzie pracował jako rolnik i strażak. Zmarł w 2003 roku w wieku 82 lat.
Łukowianie, którzy osiedlili się na Dolnym Śląsku, byli świadkami i uczestnikami dramatycznych wydarzeń XX wieku. Przeżyli wojnę, okupację, powstanie, represje, wysiedlenie i nowe początki. Nie zapomnieli jednak o swojej historii i tożsamości. Przekazywali je kolejnym pokoleniom, które dziś są dumnymi mieszkańcami Dolnego Śląska, ale także pamiętają o swoich korzeniach na Kresach..


Zagadkowa śmierć Albrechta z rodu Dohna.

Zagadkowa śmierć Albrechta i potomkowie rodu Dohna-Schledien

Albrecht Leopold Wilhelm zu Dohna-Schledien był starszym synem Wilhelma Christopa Gottloba, burgrabiego i hrabiego zu Dohna-Schledien, oraz jego żony, Luise von Schönaich-Carolath. Urodził się 9 października 1767 roku w Chocianowie, gdzie jego ojciec był właścicielem pałacu i dóbr. Zmarł 30 grudnia 1813 roku w Świdnicy w niewyjaśnionych okolicznościach. Nie wiadomo, czy był zamordowany, popełnił samobójstwo, czy zmarł z przyczyn naturalnych. Nie pozostawił po sobie żony ani dzieci.
Jego młodszy brat, Wilhelm August Gottlob, urodził się w Chocianowie 15 grudnia 1769 roku i tam też zmarł 3 stycznia 1837 roku. Był on również burgrabią i hrabią zu Dohna-Schledien. Ożenił się 10 czerwca 1801 roku w Zessel z Fryderyką von Reichenbach, córką hrabiego Friedricha Wilhelma von Reichenbach i jego żony, Sophie von Schönaich-Carolath. Fryderyka urodziła się 14 lutego 1785 roku w Bodland i zmarła 14 lutego 1839 roku w Berlinie. Z ich związku przyszło na świat dziewięcioro dzieci, z których sześcioro dożyło wieku dorosłego. Byli to:

1. Wilhelm Heinrich (ur. 28 sierpnia 1803 r. w Chocianowie, zm. 27 sierpnia 1827 r.), który zmarł bezżennie i bezpotomnie.
2. Wilhelm Herman Albrecht (ur. 11 listopada 1809 r. w Chocianowie, zm. 13 października 1872 r. w Wiesbaden), który był kolejnym burgrabią i hrabią zu Dohna-Schledien i ożenił się z Marią von Nostitz. Miał z nią ośmioro dzieci i był znanym politykiem pruskim i niemieckim.
3. Feodor Friedrich Alexander Franz Fabian (ur. 13 października 1813 r. we Wrocławiu, zm. 27 sierpnia 1881 r. w Legnicy), który ożenił się 22 lipca 1844 r. w Thamm z Luise von Sydow. Miał z nią czworo dzieci i był oficerem armii pruskiej.
4. Wilhelm Christoph Bernhard Oskar (ur. 21 stycznia 1817 r. w Klein Kotzenau, zm. 24 kwietnia 1899 r. w Legnicy - w Betsch), który ożenił się 30 stycznia 1844 r. z Sophie von Hiller-Gartringen. Miał z nią pięcioro dzieci i był prawnikiem i politykiem pruskim.
5. Adelheid Christine Friederike Amalie (ur. 14 lutego 1804 r. w Chocianowie, zm. 7 lipca 1881 r. w Lipsku), która wyszła za mąż 24 sierpnia 1841 r. w Chocianowie za Adolpha von Poninski. Miała z nim czworo dzieci i była pisarką i tłumaczką.
6. Valerie Bertha (ur. 1 kwietnia 1822 r. w Chocianowie, zm. 28 października 1875 r. w Monachium), która wyszła za mąż za Hermana von Raumer. Miała z nim trójkę dzieci i była malarką i poetką.
Trzej synowie Wilhelma Augusta Gottloba, Wilhelm Herman Albrecht, Feodor Friedrich Alexander Franz Fabian i Wilhelm Christoph Bernhard Oskar, byli założycielami trzech gałęzi rodu Dohna-Schledien, które istnieją do dziś. Ich potomkowie odegrali ważną rolę w historii Niemiec i Europy, zajmując wysokie stanowiska w wojsku, polityce, dyplomacji, nauce, kulturze i sztuce.

Wilhelm Herman Albrecht, najbardziej znany z braci, był burgrabią i hrabią zu Dohna-Schledien od śmierci swojego ojca w 1837 roku do swojej własnej w 1872 roku. Urodził się w Chocianowie 11 listopada 1809 roku i tam spędził swoje dzieciństwo i młodość. Ożenił się 10 czerwca 1835 roku z Marią von Nostitz, córką hrabiego Karla von Nostitz i jego żony, Luise von Schönaich-Carolath. Maria urodziła się 8 września 1813 roku w Langhellwigsdorf i zmarła 13 sierpnia 1888 roku w Bad Landeck. Z ich związku przyszło na świat ośmioro dzieci, z których siedmioro dożyło wieku dorosłego. Byli to:
1. Wilhelm Karl Hannibal Vincenz (ur. 10 stycznia 1841 r. w Grafenbergu, zm. 27 października 1925 r. w Chocianowie), który był następnym burgrabią i hrabią zu Dohna-Schledien i ożenił się z Wilhelminą von Bagevitz. Miał z nią dwóch synów i był członkiem izby panów, szambelanem i adiutantem cesarza Wilhelma II, komandorem śląskiego związku zakonu maltańskiego. Za jego życia w 1913 roku wykonano prace remontowo-restauracyjne pałacu w Chocianowie.
2. Fabian Herman Albrecht (ur. 13 lutego 1872 r. w Chocianowie, zm. 18 stycznia 1935 r. w Chocianowie), który ożenił się 25 września 1911 r. w Reisicht z Karoliną von Zedlitz und Trutzschler. Nie miał dzieci i był właścicielem dóbr w Chocianowie i okolicach.
3. Wilhelmine Friederike Marie Hermine Charlotte Jettine (ur. 17 kwietnia 1836 r. w Chocianowie, zm. 9 grudnia 1910 r. w Berlinie), która wyszła za mąż 12 czerwca 1858 r. w Chocianowie za hrabiego Friedricha von Schwerin. Miała z nim pięcioro dzieci i była damą dworu cesarzowej Augusty.
4. Friede Marie Hermine (ur. 19 lipca 1837 r. w Chocianowie, zm. 20 marca 1919 r. w Berlinie), która wyszła za mąż 12 czerwca 1858 r. w Chocianowie za hrabiego Wilhelma von Schwerin. Miała z nim czworo dzieci i była damą dworu cesarzowej Augusty.
5. Valerie (ur. 23 kwietnia 1839 r. w Chocianowie, zm. 23 stycznia 1919 r. w Berlinie), która wyszła za mąż 12 czerwca 1858 r. w Chocianowie za hrabiego Karla von Schwerin. Miała z nim czworo dzieci i była damą dworu cesarzowej Augusty.
6. Frede Marie (ur. 16 maja 1842 r. w Chocianowie, zm. 9 stycznia 1919 r. w Berlinie), która wyszła za mąż 12 czerwca 1858 r. w Chocianowie za hrabiego Ludwiga von Schwerin. Miała z nim czworo dzieci i była damą dworu cesarzowej Augusty.
7. Leontine Adelaide Friederike (ur. 27 grudnia 1843 r. w Chocianowie. 


środa, 3 stycznia 2024

Chocianów, moje dawne wspomnie.

Moje wspomnienia o Chocianowie. 

Chocianów ma bogatą historię, która sięga wielu lat wstecz. Moi dziadkowie i rodzice często opowiadali mi o tym, jak żyło się w tym mieście dawniej. Chciałbym się z Wami podzielić moimi wspomnieniami o Chocianowie, który pamiętam z czasów młodości.
W latach 70. i 80 . ubiegłego wieku Chocianów przeżywał swój rozkwit. Miasto dynamicznie się rozwijało, budowano nowe osiedla, szkoły, zakłady pracy. Pamiętam, jak wtedy powstawały osiedla Wesoła i Armii Krajowej, a potem zaczęto wznosić bloki na osiedlu Zwycięstwa „Zacisze”. Ulice były pełne robotników i maszyn, ale to nie przeszkadzało mieszkańcom, którzy cieszyli się z nowych inwestycji.
W tamtych czasach Chocianów tętnił życiem. Na targowisku na ulicy Targowej zawsze było gwarno. Handlarze sprzedawali różnorodne towary, od świeżych warzyw i owoców, przez mięso i wędliny, po ubrania i artykuły domowe. Raz w tygodniu naprzeciwko GS na ulicy Głogowskiej odbywał się targ zwierzęcy, gdzie można było nabyć świnie, kury, kaczki, a nawet cielaki.
Przed ratuszem miejskim stały betonowe okrągłe rabatki, w k tórych na wiosnę kwitły kwiaty. Elewacja ratusza była szara i ponura, ale w środku panował ciepły klimat dzięki drewnianym elementom - boazerii na ścianach i rzeźbionym zdobieniom w niektórych pomieszczeniach.
Obok ratusza mieścił się komisariat milicji. Nie lubiłem o nim myśleć, ale niestety był to nieodłączny element krajobrazu Chocianowa w tamtym okresie.
W Chocianowie kwitł sport. Klub piłkarski Stal Chocianów odnosił sukcesy w rozgrywkach ligowych. W mieście funkcjonowało też wiele innych sekcji sportowych, takich jak koszykówka, siatkówka, lekkoatletyka czy łucznictwo.
Opieka zdrowotna w Chocianowie była na wysokim poziomie. W mieście działała przychodnia i pogotowie ratunkowe, które było czynne całą dobę.
W Chocianowie nie brakowało też miejsc, gdzie można było napić się piwa. Najpopularniejsze piwnice znajdowały się przy PKP i na Placu Wolności. Panowie stawali w długich kolejkach, aby kupić piwo w litrowych butelkach p cześć o mleku.
Do Chocianowa regularnie przyjeżdżał STAR zabudowany z mleczarni z Lubina. Dostarczał on nabiał do sklepów w mieście. Mleko było naturalne, po odstaniu dwóch dni można było zebrać z niego śmietanę, a sery miały mleczny smak.
Na święta Bożego Narodzenia sklep rybny na rynku był zawsze oblężony. Sklepy mięsne miały może skromny asortyment, ale bardzo smaczny i zdrowy.

W tamtym czasie w Chocianowie każdy miał pracę. Młodzież uczyła się życia od rodziców, obserwując ich ciężką pracę.

Moje wspomnienia o Chocianowie są pełne ciepła i nostalgii. Pamiętam to miasto jako miejsce pełne życia i radości. Pomimo ustroju politycznego, który panował w tamtym czasie, ludzie żyli godnie i nie musieli martwić się o podstawowe potrzeby.

Dzisiaj Chocianów jest innym miastem. Nadal się rozwija, ale tempo zmian jest znacznie wolniejsze niż w latach 70. i 80. XX wieku. Chciałbym, aby Chocianów zachował swój niepowtarzalny klimat i przyjazną atmosferę.

Tak w latach 80 pisano w tygodniu Konkrety.

  Konkrety Ilustrowany Tygodnik Zagłębia Miedziowego, to tygodnik regionalny, który przez ponad trzy dekady wydawany był we Wrocławiu. Jego ...